II
Budzę się po raz kolejny. Boje się otworzyć oczy, obawiam się że coś
znowu się stanie. Moją dusze przepełnia strach. Nie obudziłam się tak
szczęśliwa jak poprzednim razem. Wiem że nie umarłam. Nie mogę umrzeć,
ktoś mnie strzerze. Dzięki tym utratom przytomności czuje się silniejsza
i przedwszystkim czysta. Mam czyste sumienie, ne słysze nikogo złego w
swojej głowie, tym razem , zamiast głuchej ciszy słysze melodyjny głos.
Jestem pewna że należy on do istoty dobrej, jest to czysty i radosny
głos. Istotka wmojej głowie opowiada mi , o przyszłości. Jaka to ona
mogła by być cudowna, ile rzeczy zdołała bym zrobić. Gdybym tylko
potrafiła. Głos przyszłości powoli cichnie...zamiast niego słysze
zmęczony lecz mądry głos. Mądry- to nie jest określenie dla głosu, bo
głos taki nie może być. To może tyczyć się właściciela, lub Słów,
którymi posługuje sie ten Głos. Znam opowieść tego głosu, jest to
opowiadanie o... mojej przeszłości. "Pamiętasz ostatnie wakacje? Byłaś
wtedy szczęśliwa, to był ostatni taki moment. Teraz leżysz na metalowym
łóżku szpitalnym, na twardym materacu. Nie żałujesz? Nie tęsknisz?
Na pewno chciała byś powrócić do tamtych chwil- słysze śmiech. Głos drwi
ze mnie, z moich problemów. Jakby one niebyły ważne. Jakby nie mogły mi
zagrozić. A może właśniie to śmieszy, może śmieszy głupota tych
wszystkich ludzzi? To, że uważają się za wszech mądrości, że bawią się w
bogów i usiłują zdobyć kontrole nad sobą samym.- Może to wszystko to
kłamstwa? Nie myślałaś tak nigdy o tym. Ufasz ludziom, nie wierzysz w zło. Myślisz że jedyne zło to demony w twojej głowie. Jednak tak nie
jest. To wszystko dla Ciebie, ten, na górze Ci je zesłał. Święci martwią
się o Ciebie. Jesteś do nich podobna, chociaż Oni próbowali widziecć
tylko dobro, a Ty nie masz wyboru. To twoja ochrona, demony to zło
którego nie widzisz - i znikną. Nigdy tego nie zapomne, chociaż tego
nie rozumię. Bóg o mnie wie, pamięta o mnie, troszczy sie o mnie. Hartuje mnie.
Nie rozumiem wielu rzeczy. Nie znam wiellu odpowiedzi. Ale nie w tym
rzecz. Nie widze zła. Zło ludzkie nie istnieje, bo bo przecież... Bóg
stworzył nas dobrymi...
Ktoś chwycił mnie za ramie, natychmiast otworzyłam oczy. Przestraszyłam
się, nie miałam już takich czułych zmysłów, nie wiedziałam skąd ta
osoba się wzięła. Praktycznie nie wiedziałam nic. Byłam roztrzęsiona,
obraz tej osoby był niewyraźny, nie potrafiłam się skupić, myślałam o
Głosach. Ktoś coś mówił, niewiwm czy w moim kierunku czy słyszałam
czyjąś rozmowe. Bo mógł to być nie jeden głos lecz kilka. Wszystko mi
się pplątało. Słowa z ludźmi, dźwięk z obrazem. Wszystko było w chaosie.
Słysze swoje imie, zostało powtórzone kilkakrotnie. Za każdym razem z
większymi emocjami, aż sedce się kraje od żalu, smutku. Wszystko zaczyna
się jakoś układać, pojawia się światełko. Widze kontury dwóch postaci
kobiecych. Stoją naprzeciwko siebie, krzyczą na siebie. Zaczynam
przyglądać się jednej z nich, krucz czarne włosy upięte w koka.
Naszyjnik z czerwonym kamieniem na szyji i znajomy biały fartuch.
Powraca do mnie niedawne przeżycie, znaczące spojrzenia, igła ukryta w
rękach kobiety, ukłucie i głos matki. To wydaje się tak
odległe.Przenoszę swój wzrok na drugą kobiecą postać. Jest dużo młodsza
od pierwszej lecz bardzo podobna do niej, rysami twarzy, oczami,
sylwetką.Ma długie blond włosy , z farbowanymi na róż końcówkami. ubrana
jest w czarno fioletową sukienke z gorsetem. Na szyji ma kolczastą
obroże a pod obojczykiem tatuaż, znak nieskończoności. Zawsze o takim
marzyłam. Symbol wiele dla mnie oznacza. Przez swoją kłutnie
nie zauważyły że od dłuższego czasu Je obserwowałam. -Kinga! Tak nie
można, Ona też ma uczucia... -Ciociu! Ty mnie nie chcesz zrozumieć! .
krzyczała blondynna.słyszałam tylko strzępki tej, głośnej rozmowy , nie
rozumię o co chodziło jednak obawiam się że chodziło o Mnie. Dziewczyna
wybiegła, a kobieta wreszcie zwróciła na mnie uwage. - Witaj Ani. -
powiedziała ze sztucznym uśmiechem. W jej oczach kryła się rozpacz.
Usiadłam na brzegu łużka, a ona ustawiła krzesło na przeciwko mnie. -
Cześć, nazywam się Gosia- żekła smutno Pani w fartuchu, na pewno była
powyżej trzydziestki jednak pałała młodzieńczym urokiem i widać było po
niej że kocha życie, patrrząc na nią robiło się lżej na sercu. Taka
dobra wróżka w lekarskim fartuchu. - Jestem psychologiem i będę. się
tobą opiekować. Ciesze sie że się wreszcie obudziłaś, środek który
podano Ci gdy byłaś w szpitalu powiatowym był niezwykle mocny. Byłaś w
śpiączce 6 dni. Wiem że jesteś zmęczona ale muszę porozmawiać, niestety
jest to nie uniknione. Chodzi o panią Kot, twoją byłą psycholog. Ona
nie dawała sobie rady,, i musiała powierzyć Cię pod moją opieke-
rozpromieniałam na te słowa, nigdy nie lubiłam tej starej Wiedźmy.-
Słuchaj mnie jeszcze, jeszcze nie skończyłam! powiedziała, udając złą.
Odpowiedziałam uśmiechem. - Mam coś jeszcze Ci do powiedzenia. Nie są to
dobre wieści, chodzi o twoich rodziców- no ok, pomyślałam. Jak nie będę
musiała patrzeć na nich dłużej niż godzine dziennie to to są dobre
wieści, jednak nie odważyłam się powiedzieć tego
nagłos- A więc, są małe problemy... - Ale o co chodzi? Niech pani mówi!